czwartek, 5 września 2013

Like Frankie said: It did my way


Elliot Grunger || lat 25 || urodzony 13 czerwca 1988 w Nowym Jorku || starszy brat || wokalista i tekściarz i lider zespołu Look Alive, Sunshine || z wykształcenia rysownik komiksów || biseksualny || na pohybel skurwysynom || Baśka miała fajny biust, ale widziałem lepsze || Szukam drugiej połówki. Może być 0,7 ||

POWIĄZANIA
ZDJĘCIA


Elliot urodził się w Nowym Jorku jako syn znanej i uznanej pary lekarzy- Alicii i Jeffreya Grungerów. Kiedy miał trzy lata, na świecie pojawił się jego młodszy brat Misha. Już jako dziecko wykazywał zainteresowanie sztuką. Malowanie było jego pasją. Niestety tej pasji nie podzielali jego rodzice, którzy chcieli, aby syn został tak jak oni lekarzem. Ich plany spaliły na panewce, bo Elliot ani myślał zajmować się wymyślnymi chorobami i przekazywaniem pacjentom o tym, że są poważnie chorzy. Jego zdolnościami w wieku trzynastu lat zainteresowała się wytwórnia, która organizowała konkurs na najlepszy komiks wśród uczestników do lat 14. Elliot w tajemnicy przed rodziną wykonał kilku stronicowy komiks, a ten ku zaskoczeniu wszystkich wygrał. Zachęcony tym sukcesem dalej rozwijał swój talent, a później złożył papiery do szkoły artystycznej, którą ukończył z wyróżnieniem. Na studia wybrał się do Visual Arts w Nowym Jorku. W tym samym czasie ujawnił swój drugi talent jakim było pisanie tekstów. Podrzucił kilka tekstów dla kolegi- Karla, który chciał rozpocząć karierę muzyczną. Elliot zaproponował mu wtedy, aby założyli zespół. Wokal i gitara już była. Potrzeba było teraz zwerbować jakiegoś klawiszowca, basistę i perkusistę. Z tym nie było problemów. Na basie został obsadzony młodszy brat Elliota- Misha. Karl znalazł perkusistę- Jasona. A klawiszowiec- Mark- znalazł się sam. I tak powstało Look Alive, Sunshine.
Dzięki zgromadzonym środkom pieniężnym na ich kontach, wydali płytę, znaleźli dobrego menadżera i zorganizowano im trasę koncertową. Nagrano kilka singli i teledysków, a ludzie oszaleli na ich punkcie. Teraz są w trakcie nagrywania swojej trzeciej płyty. Nagrywają ją w Nowym Jorku.


Na tle tych wszystkich panów prawników, doktorów, profesorów, biznesmenów, bardzo się wyróżnia. Znasz go na pewno. Tutaj każdy go zna. Każda nastolatka piszczy na jego widok, a przyjazd do rodzinnego miasta w przerwach między kolejną trasą koncertową, a wydaniem nowej płyty małolaty traktują jak świetną okazję złapania Elliota na czymś wstydliwym. Nic bardziej mylnego. Sam nawet często powtarza, że lubi kiedy wokoło niego jest dużo szumu. Od zawsze lubił być w centrum uwagi. Zawsze był energiczny i żywiołowy, a nauczyciele w szkole mieli z nim nie lada kłopot, aby usadzić gdzieś tego dzieciaka z ADHD. Żadnego ADHD u niego nie stwierdzono. Jest bardzo charyzmatyczny, a gdziekolwiek się pojawia, przyciąga za sobą tłumy. I warto też dodać, że jest bardzo uparty. Jak osioł.
Na scenie daje popisowe koncerty. W końcu, kiedy zespół zostaje okrzyknięty mianem najlepszego zespołu LIVE... To w końcu do czegoś zobowiązuje.  


Z kruczowłosego chłopca w szkolnym mundurku, wyrósł na mężczyznę o wzroście metr dziewięćdziesiąt. Duża ilość tatuaży to jest jego znak rozpoznawczy. Ubiera się zazwyczaj na czarno. Czarne jeansy, skórzana kurtka, glany albo trampki i czarne, przeciwsłoneczne okulary. Zazwyczaj można go spotkać z kubkiem kawy w dłoniach. Nie pogardzi także płaszczami w dobrego sklepu. Dosyć często farbuje włosy. A to z czerni na blond. I na odwrót.
Waży z jakieś siedemdziesiąt kilogramów. Często maluje oczy (o ile koncertuje). Ma duże, niebieskie patrzałki i pełne usta, które lubi przygryzać. Ma lekko zadarty nos. Nie jest jakimś mięśniakiem, jednak nie należy też do osób, które jednym machnięciem, można byłoby położyć na ziemi. Jest sprawny fizycznie. W szkole średniej trenował karate. 


Co jeszcze można się o nim dowiedzieć? Nigdy nie wychodzi na zewnątrz, zanim nie wypije kawy. Jest wtedy nieznośny. Lubi starego, dobrego rocka. Kiedy ma tylko okazje, chodzi na koncerty swoich ulubionych zespołów. Udziela się charytatywnie. Jeździ czerwonym Fordem Mustangiem. Pomaga młodym artystom na starcie. Niedawno otworzył w Nowym Jorku swoją galerię sztuki, nad którą pieczę, w trakcie jego nieobecności, sprawuje kuzynka Elliota- Marybeth. Ma swój dom w Wisteria Lane, gdzie chętnie przyjeżdża wypocząć na kilka dni. Fascynują go starsze od niego kobiety i mężczyźni.


[Wątki i powiązania: tak. Wizerunek: Andy Biersack. Cytat tytułowy: "It's my life" zespołu Bon Jovi. Staram się każdemu odpowiadać, ale może się zdarzyć, że przez przypadek o kimś zapomnę. Wtedy grzecznie się upominamy. Jeżeli ktoś widzi jakieś błędy, to proszę wytknąć je w kulturalny sposób. Ja nikogo nie atakuję, a więc i nie chcę aby było na odwrót. Anonimowych hejterów olewam. Ja pomysł- ty zaczynasz. I vice versa. Lubię średnie wątki. Nie jednozdaniowe, tylko takie przynajmniej pięciozdaniowe. W każdym bądź razie: zapraszam do wątkowania]


89 komentarzy:

  1. [ooo spoko xd mogę nawet zacząć, ci powiem :D]

    Charlie bawił się dzisiaj znakomicie. Naprawdę. Jak zwykle pił, tańczył, śpiewał (tak, potrafił to robić i szło mu całkiem nieźle, może powinien zmienić profeskę i wypromować się na jutubie, a nie uczyć się na lekarza). I obmacywał się nie wiadomo z kim, bo nie imprezował z przyjaciółmi, szkoda.
    Ale w końcu wypadałoby ruszyć dupę i iść do domu, żeby ojciec się za bardzo nie czepiał. Co prawda, Charlie był już dorosły i tak dalej, ale nadal mieszkał z tym popapranym domu.
    Na zewnątrz wyjął paczkę papierosów, którą kupił nie wiadomo jaki czas temu. Odpalił jednego i ruszył przez chłodne ulice przed siebie.
    I szedłby dalej, kiedy nie zauważył, jak ktoś kogoś bije. Charlie zaczął drzeć się, że jadą psy i tak dalej, więc tamci szybko się zmyli, a on pobiegł do ofiary przemocy fizycznej.
    Och, to Grunger. A mógł zabić pewnie nosz kurde.
    Westchnął cicho, odchylając głowę maksymalnie do tyłu, zastanawiając się, co też najlepszego zamierza zrobić.
    - Wstawaj.
    Nie zamierzał mu pomagać, sprawdzać, czy ma wszystko na swoim miejscu i tak dalej, jak to przyszły lekarz powinien zrobić. Jebać to. I jego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Supcio, ten kretyn nie wstawał. Cudownie, naprawdę, wspaniale!
    Charlie spojrzał na niego i znów westchnął.
    - Dalej, nie rób sobie jaj i rusz dupę - szkoda, że podczas biegu zgubił papierosa. Ale drugiego nie zamierzał odpalać. Może dlatego, że teraz, na świeżym powietrzu nie czuł już takiej potrzeby. Dla niego lepiej, oczywiście.
    Po paru dłuższych chwilach Charlie w końcu ukucnął na przeciwko niego. Ujął jego brodę między palce i uniósł ku światłu, które padało od latarni. Obejrzał jego twarz. Potem przeniósł się na jego szyję, badał (macał, trolololo) jego ręce i nogi. Nie wykrył niczego złamanego. Bezceremonialnie uniósł jego koszulkę i przyjrzał się miejscom, gdzie są żebra. Czerwone place i tak dalej. Dotknął go tam. Na szczęście (zależy dla kogo, trololo znów) nie miał ich połamanych.
    - Wstajemy, księżniczko - zarządził.
    Nie wierzył w to, co robił. Właśnie obejmował jego rękę wokół swojej szyi, a swoją objął go w pasie. Potem się uniósł. Jakoś poszło. Dobrze, że byli zbliżeni do siebie wzrostem; było łatwiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Charlie przewrócił oczami. A podobno z niego taki twardziej. Gówno prawda.
    Warknął coś pod nosem, wręcz pchając go do przodu. Najważniejsze, to dostać się teraz do taksówki, wpakować go do środka i wysłać do domu.
    Kurde, mieszkają koło siebie. No dobra, Charlie spełni dobry uczynek i posadzi go przed własnym domem. A Jego poboli i przestanie. A w razie czego, sam pójdzie do lekarza z dyplomem i tak dalej.
    - Idźże, Grunger. Nie mam całej nocy, żeby cię niańczyć - syknął.
    Jakoś dotarli na ulicę, na której panował ruch. Po chwili jedna z taksówek stała przy nich. Charlie wpakował "kolegę" do środka, a po chwili sam wsiadł. Podał kierowcy nazwę dzielnicy.
    Nawet nie miał chusteczki, żeby wytrzeć mu ten zakrwawiony ryj.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeklinał w myślach równo jak leciało. Nie zdążył wysiąść, bo znajomy tego kretyna obok już ruszył. Aczkolwiek nie chciał wysiadać. Bo i po co? Może akurat będzie z nim coś takiego strasznego i Charlie będzie mógł się ponabijać (podobno nie kopie się leżącego, ale co tam).
    - Taak, może w końcu pierdolnęli cię w łeb i zaczniesz ogarniać - mruknął, opierając dłoń o rękę i spoglądając przez okno.
    Noc zapowiadała się jeszcze na długi czas. I właściwie, to nie przeszkadzało mu to. Co prawda towarzystwo mogłoby być lepsze, ale było okej tak właściwie.
    W końcu udało im się zajechać do tego szpitala. Charlie znowu musiał się posiłować, żeby iść z nim do środka budynku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy Charlie pozbył się ciężaru, od razu zrobił się jakiś taki szczęśliwszy. No, w końcu. Ale jeszcze do domu nie pójdzie, oj nie. Musi się dowiedzieć, co mu się takie stało (trololo, trochę będzie niefajnie, kiedy jednak będzie mu coś gorsiejszego, a on, przyszły lekarz, tego nie zauważył).
    Charlie opowiedział jego mamie, co się stało, że go napadli, że mu jakoś pomógł i przyjechali tutaj. Nie wspomniał, że to za sprawą taksówkarza, przecież nie musi o tym wiedzieć, prawda? No.
    Tak czy inaczej, poszedł za nim. A potem, kiedy zabrali go na badania i takie tam, usiadł w poczekalni, zastanawiając się, co też, do jasnej cholery, tutaj robi.

    OdpowiedzUsuń
  6. [nie jestem specjalistą, ale chyba trochę przesadzasz :D ale spoko, jest akcja, to najważniejsze xd]

    - Szkoda - mruknął Charlie, słysząc diagnozę lekarki. Trudno się mówi i płynie się dalej.
    Z drugiej strony dobrze, że przeżyje, bo Person będzie miał się z kogo dalej nabijać, a tak? Musiałby znaleźć sobie kogoś nowego.
    Spojrzał na jego matkę i westchnął. Zniżył się trochę na krześle i wyjął telefon. Zaczął się nim bawić, zastanawiając się, czy powinien już iść do domu, czy może zostać, pogadać z kimś... Zdecydował się jednak na powrót do domu. Jeszcze ktoś gotów pomyśleć, że Charlie lubi tego kretyna. Mowy nie ma!
    Schował telefon, wstał i ruszył do drzwi wyjściowych z oddziału, a potem szpitala.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sam nie wiedział, po jaką cholerę jasną tutaj przylazł. Może chciał się przekonać, czy faktycznie się obudzi i tak dalej. W każdej chwili mógł przycisnąć mu poduszkę do ryja i... Albo nie, bo jeszcze poszedłby za kratki i co. A tam to nie miejsca dla takich jak on, no nie? No.
    No ale w każdym bądź razie ten kretyn się obudził, więc wszystko grało, przybiegł na czas. Dobry uczynek zaliczony, można iść w swoją stronę.
    - Nie przyszedłem się nabijać. No, może trochę - uśmiechnął się kącikiem ust, podchodząc bliżej niego. - Pamiętasz coś z wczoraj, czy tabletki przeciwbólowe przeryły ci mózg?

    OdpowiedzUsuń
  8. - Nie o to pytałem - przewrócił oczami i podszedł do okna, krzyżując ręce na piersiach. Spojrzał przez okno, a potem znów na niego. - Pamiętasz, co działo się dalej?
    Hm... chyba właśnie wynalazł sobie haka na Grungera. I tak, zamierzał z tego korzystać. Ale poczeka na odpowiedni moment i tak dalej. Oj taaak, szatański plan rodził się w jego głowie.
    Oparł się o ścianę, a ruchem głowy odgarnął z czoła blond grzywę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Charlie uśmiechnął się do siebie niczym szczwany lis.
    - No tak się składa, że to ja cię uratowałem. Kto może, może twoi rodzice dzisiaj musieliby iść i zidentyfikować zwłoki - wzruszył ramionami, jakby to było nic takiego.
    Usiadł na brzegu jego łóżka i przyjrzał mu się z krytyką.
    - Jesteś moim dłużnikiem, Grunger. To ja cię dźwigałem, pchałem i pomogłem ci, podczas kiedy sam mogłem oberwać tak jak ty. Mam nadzieję, że się rozumiemy.
    Sam się narażał przecież na zdemaskowanie, ponieważ rocznikowo miał już te dwadzieścia jeden lat. Ale oficjalnie i legalnie będzie mógł pić dopiero za dwa i pół miesiąca.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Co tam mamroczesz pod nosem? chyba nie usłyszałem - pochylił się nad nim, uśmiechając się wrednie.
    Taak, dręczenie Grungera było tym, co tygryski bardzo lubiły, mhm, właśnie. Zabawa miała się dopiero zacząć. I to nieważne, czy uratowanie jego chudej dupy było czymś wielkim, czy nie, Charles Person zamierzał się świetnie bawić.
    - No i dobrze. Masz się bać - puścił mu oczko, uśmiechając się, tym razem, przesłodko. - Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Przydasz mi się, stary - poklepał go po kolanie i nie zważał na to, czy ono go boli, czy też nie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Charlie uśmiechnął się do siebie w myślach.
    - Gdybym ci powiedział, nie byłoby niespodzianki. Mam nadzieję, że takowe lubisz - puścił mu oczko znów, ale kto by się przejmował. - Kupiłem ci jabłko - położył owoc na stoliku obok łóżka.
    Hm... czy to nie tak Zła Królowa załatwiła Śnieżkę? Takie tam porównanie, trololo.
    - A teraz spadam. Miłego dnia - wstał i ruszył do drzwi. Nim wyszedł, obejrzał się jeszcze za siebie. - Aha, nie martw się, to ja znajdę ciebie - i dopiero po tych słowach wyszedł.

    OdpowiedzUsuń
  12. [kimkolwiek jest Marybeth :D
    można, tylko nadal myślę do czego mógłby go wykorzystać Charlie]

    Dziś po południe na spokojnie. Siedział sobie na ławce, w pobliskim parku. W swojej samotności odnalazł ciszę i pasowało mu to. Spojrzał w górę, wystawiając twarz do słońca i zamykając oczy. No, superowo teraz było. I to się nazywa łikend. Później może pojedzie do miasta na jakąś imprezę czy coś, zobaczy się. Można by kogoś zgarnąć po drodze... Na przykład kogoś, kto jest jego dłużnikiem...
    Uśmiechnął się do siebie wrednie. Cały czas myślał, jakby go tu wykorzystać, ale na razie nic ciekawego nie przychodziło mu do głowy. Aczkolwiek przecież nie musiał się jakoś wybitnie śpieszyć. Miał czas.

    OdpowiedzUsuń
  13. [a rzeczywiście Oo czemu ja tego nie zauważyłam? Oo a czytałam całą kartę od góry do dołu, wzdłuż i wszerz Oo shame on me.
    kurde, myślałam, że on się do niego dosiądzie xd]

    Charlie minął w drodze tę jego kuzynkę. Uśmiechnął się do niej tym swoim powalającym uśmiechem, lekko się kłaniając niczym jakiś książę czy coś. Potem jeszcze chwilę odprowadzał ją wzrokiem.
    W końcu zadzwonił do jego drzwi i wsunął ręce do kieszeni spodni.
    - O ten tramwaj, co nie chodzi. Zbieraj dupę. Jedziemy do miasta - poinformował go grzecznie, wchodząc bezczelnie do środka. Może to był błąd, może zaraz zostanie obezwładniony czymś ciężkim i obudzi się w piwnicy przypięty łańcuchami do ściany, hoho.

    OdpowiedzUsuń
  14. [a pamiętasz może na czym skończyliśmy?]
    Samantha

    OdpowiedzUsuń
  15. - Och, kochanie, nie interesuje mnie to, czy chcesz, czy nie. Idziemy i już. Nie będziesz siedział tutaj całymi dniami i patrzył nie wiadomo na co - prychnął. - Nowy Jork czeka na podbicie.
    Może tam wpadnie na pomysł, jak tu wykorzystać Grungera. To musi być coś wielkiego. Jeszcze nie wiedział, co konkretnie, ale w końcu wymyśli...
    - No dalej. Przebierz się i idziemy - pozwolił sobie na poklepanie go po ramieniu i jakże radosny uśmiech na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Charlie ze spokojem oparł się o ścianę w jego pokoju i obserwował go bezczelnie, nie wzruszony niczym. No bo czym miał się przejmować, prawda?
    Uniósł jedną brew, spoglądając na Mishę, brata tego kretyna przed nim. Lubił go tylko dlatego, że grał na basie. A bas to najcudowniejszy sprzęt na ziemi i tyle.
    - Taaak, zakopaliśmy. I to głęboko - Charlie objął w pasie Elliota, nieskrępowany niczym. Ba, nie omieszkał odwrócić głowy w jego stronę i wydąć ust, jakby chciał go pocałować, czy coś.
    No, niech więcej nie myśli, że Charlie jest miły czy coś, pfff.

    OdpowiedzUsuń
  17. [domyśliłam się :D
    w ogóle uwielbiam postacie, które dodajesz do naszych wątków :D]

    Charlie prychnął pod nosem, a potem poprawił swoje ciuchy, które nie zostały ani odrobinę naruszone.
    - Nie wiesz, co tracisz - mruknął do niego, ale odszedł na bezpieczną odległość, bo nigdy nic nie wiadomo, co mu strzeli do głowy.
    Stanął obok Mishy i spojrzał na Elliota.
    - No pośpiesz się. Twój młodszy brat i kuzynka będą się bawić lepiej od ciebie - znów prychnął, krzyżując ręce na piersiach.
    Postawa zamknięta. Jego ulubiona. Nikt się nie wtrącał i nie czepiał.
    - Chyba, że mam iść się pobawić z twoim bratem - jego wzrok powędrował ku Mishy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Charlie odprowadził wzrokiem Mishę, a potem polazł za Elliotem. Na razie zapowiadało się na nudny wieczór. Miał nadzieję, że taka "gwiazda rocka" jak on umie się porządnie zabawić. No, oby!
    - Tak, tak, to superowo. Dzwonię po taksówkę - i rzeczywiście, wykonał jeden telefon, a potem usiadł na krawężniku i czekał. - W ogóle jak tam się czujesz? - zapytał na odchodne, udając, że się tym interesuje. No dobra, troszkę się tym interesował...

    OdpowiedzUsuń
  19. [no doobra to zaczniesz coś z tym garden party? *najpiękniejsze w świecie szczenięce oczka* ]
    Samantha

    OdpowiedzUsuń
  20. - Nowy klub? Hm, może się dogadamy, Grunger - uśmiechnął się do niego kącikiem ust. Potem spojrzał za okno. No, nawet klimat zaczął się tworzyć. Słońce już zachodziło, więc jak będą na miejscu, będzie już ciemno. No, miodzio!
    Charlie głośno się nie przyzna, ale zapowiadała się bardzo interesująca noc. Miał tylko nadzieję, że ci, którzy ostatnio pobili Elliota, nie przyjdą po niego znowu. Ot takie tam...
    Wyjął portfel i sprawdził, ile ma pieniędzy. hajs się zgadzał, więc mogli ze spokojem jechać.

    OdpowiedzUsuń
  21. Charles prychnął. Wysiadł z taksówki i skierował się do klubu. Weszli bez problemu.
    Dużo miejsca na parkiecie, loże, dwupoziomowy lokal, kolorowe światła, dobra muzyka i masa dziewczyn skąpo poubieranych. Czyli super impreza jest gotowa.
    Charlie automatycznie poklepał towarzysza między łopatki, a sam ruszył do przodu w poszukiwaniu wolnego miejsca. Udało mu się coś znaleźć na górze. Aż dziwne, bo nowy klub był wręcz oblegany, ale jemu to nie przeszkadzało ani trochę.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Ty bezwstydniku - zaśmiał się, biorąc łyka ze szklaneczki, którą przed chwilą Elliot mu podał.
    Hm... ten kretyn był sławny, Charlie miał tylko pieniądze i dobry wygląd... Może być ciężko z nim "konkurować". Z drugiej strony najlepsi przyjaciele (trololo, zamierza właśnie takowego udawać) głównych bohaterów zawsze są najlepszymi postaciami, więc może nie będzie tak źle. Aczkolwiek jak na razie żadna z tych lasek go nie zachwyciła, więc nie zamierzał póki co się odzywać.
    Napił się znów. Jego stopy już tupały w rytm muzyki, jego głowa także zaczęła się poruszać. Oj nie, nie wysiedzi tutaj długo. Był typem, który uwielbia tańczyć.
    - Ciekawe czy by do ciebie podeszły, gdybyś nie był sławny - i niiiee, to nie było złośliwe. No, może troszkę.

    OdpowiedzUsuń
  23. Charlie uśmiechnął się do siebie i pokręcił głową. Jaaasne.
    Dopił swój alkohol i poszedł zaraz za nim na parkiet. Po drodze spotkał paru swoich znajomych, którzy byli w szoku, kiedy dowiedzieli się, z kim tutaj przyszedł. Ale kogo to obchodziło.
    Wtopił się w tłum i oddał się muzyce. Dobrze się ruszał sam i z kimś, więc było w porządku.
    Zbliżył się do Elliota, kiedy jakaś laska wpakowała się między nich. Charlie uśmiechnął się porozumiewawczo do kolegi (a przynajmniej miał nadzieję, że zrozumie). Znalazł się za plecami dziewczyny i zaczął się o nią ocierać tańcząc. A ona przyciągnęła z przodu bliżej siebie Elliota.

    [sory, musiałam XD mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko xd]

    OdpowiedzUsuń
  24. [em... w sumie chodziło mi tylko o taniec i o jakieś pocałunki, ale jeśli nie masz nic przeciwko, to można by spróbować...]

    OdpowiedzUsuń
  25. [ok ok xd]

    On nie miał jajecznicy na głowie, pf. Miał niefarbowane, blond włosy i niebieskie oczy, przez co wyglądał na aniołka. Aha, wyglądał.
    Oczywiście, że Charlie odwzajemnił całusa. Potem przeniósł się na jej szyję. Nie stronił też od dotykania jej tu i tam, ocierając się swoimi biodrami o jej tyłek. Och, no co zrobisz, praktyka i te sprawy, trololo. Był skłonny do trójkąta, owszem, bo dlaczego nie, prawda? Aczkolwiek zawsze wyobrażał to sobie inaczej. Taak, że będą dwie kobiety i on.
    - Że co? A proszę bardzo.
    Tak, Charlie najprawdopodobniej źle zrozumiał, ponieważ pocałował tę dziewczynę, odchylając jej głowę do tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  26. [teraz mam dylemata :D czy zrobić tak, że Charlie się wkurzy, czy pogorszy sytuację... co wolisz? :D sprowadzanie go na inną drogę czy...? xd]

    OdpowiedzUsuń
  27. [o, mam! wkurzy się i tak dalej, ale to zacznie go nawiedzać i bd o tym coraz częściej myślał, trololo ;D]

    Charlie na tę chwilę stanął jak wryty. Nie robił nic. Jasne, że kiedyś się zastanawiał jak to jest z facetem, ale nigdy aż tak bardzo, żeby jakiegoś pocałować. A tu proszę bardzo.
    Odwzajemnił powoli pocałunek, kiedy zorientował się, że są w miejscu publicznym i ktoś robi im zdjęcia.
    Gwałtownie odepchnął go od siebie. Nie uderzył go, bo i po co. Spojrzał na niego tylko morderczym wzrokiem, a potem skierował się do baru, gdzie od razu zamówił podwójną szkocką. Razy trzy.
    Jezu, dlaczego serce biło mu tak strasznie szybko?

    OdpowiedzUsuń
  28. Charlie spojrzał na niego z politowaniem.
    - Tańczyliśmy z jakąś panną, a potem się pocałowaliśmy. Czego nie rozumiesz? - zapytał kpiąco. Jego alkohol szybko wylądował u niego w żyłach. Może za szybko. Zrobiło mu się gorąco, ale to nic, zaraz przejdzie. - Muszę iść i zapłacić tym, którzy nam zdjęcia robili. Albo potem zaprotestować, że to fotoszop. O, nawet lepiej. Pozwę wszystkich, którzy to upublicznią.
    Taak, jasne, na peeewno. Już wygrał, mhm. Więcej nerwów by stracił.
    - Jeszcze jedną podwójną szkocką, proszę - zwrócił się do barmana.

    OdpowiedzUsuń
  29. Taaak, tego najbardziej się obawiał Charlie. Oczywiście, że go rozpoznają. Jego ojciec się wścieknie. No i pewnie jeszcze dziennikarze doczepią do zdjęcia jakąś historię, która nie miała miejsca i dramat gotowy. I ludzie na forach będą się wypowiadać. Boże.
    - No i po co ja z tobą w ogóle gdziekolwiek wychodziłem - jęknął, biorąc się za swoje zamówienie. - Mogłem posiedzieć w domu, pomęczyć się z macochą, pograć na kompie, cokolwiek! Ale nie, zachciało mi się wyjść z tobą do ludzi! - warknął, wstając z miejsca. Spojrzał na niego nienawistnie, a potem zgubił się w tłumie tańczących.
    Cholera, czemu teraz cały czas o tym myślał?

    OdpowiedzUsuń
  30. No dobra, to nie była jego wina. Ale mógł od razu odepchnąć go od siebie, a nie całować i dawać się całować, pf. Właaaaśnie, przecież Charlie odwzajemnił pocałunek. Fuck.
    Dotknął opuszkami palców swoich ust. Jasna cholera. Teraz do końca życia pewnie będzie to pamiętał. Niedobrze, niedobrze.
    Spojrzał przez ramię w stronę baru. Nadal tam siedział. I dobrze. Charlie musi tak się zabawić, żeby już o nim nie myśleć. I generalnie w teorii było to bardzo proste. Gorzej z praktyką, jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  31. No i ta laska, z którą flirtował mogła być jego wybawieniem. Ale niiiee, ten debil musiał tutaj przyleźć. W dodatku objąć go ramieniem! W pasie! Co za bezczelność! Wpuścić chamstwo na salony.
    - Ne dotykaj mnie - warknął, odpychając go od siebie. - To mój kolega beznadziejnie we mnie zakochany. Trudno mu odpuścić, chociaż wie, że jestem hetero - wyjaśnił dziewczynie, która nadal nie wyglądała na przekonaną. Charlie spojrzał morderczym wzrokiem na Elliota. Chciałby mu urwać ten łeb i wrzucić do miksera. To by było fajne. Ale nie, musiał tutaj siedzieć i lampić się jak ciele w malowane wrota.
    Więc Person nie miał innego wyjścia, jak udowodnić panience, że woli dziewczynki. Przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie. No, może teraz ten kretyn się odwali.

    OdpowiedzUsuń
  32. [Jasne, tylko czy coś łączy nasze postacie? Jakiś punkt zaczepienia? ;p :)]

    Ryan Lewis

    OdpowiedzUsuń
  33. Charlie oderwał się od dziewczyny, odprowadzając Elliota wzrokiem. Dobra, przynajmniej nie przyczepił się o nim, tylko poszedł.
    Troszkę się wkurzył, że jakaś małą część jego zainteresowała się tym, dokąd on idzie. To było straszne, ale nic nie mógł z tym zrobić, bo nie potrafił tego kontrolować.
    Obserwował ich cały czas, nie zważając na zaloty tej dziewczyny, która teraz całowała go po szyi.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Może dodatkowo wpadła mu w oko narzeczona Ryana? Może udałoby si z tego zrobić kilka zabawnych sytuacji :) A co do piwa, pasuje mi, już zaczynam. ]

    Pamiętał jak dziś, czasy, kiedy wprowadził się do Wisteria Lane. Jako osiemnastoletni chłopiec, którego miejscem na ziemi do tamtej chwili była paskudna kawalerka w gorszej części Brooklynu, nie mógł odnaleźć się w świecie ludzi z wyższych sfer. Nie mógł złapać wspólnego języka z miejscowymi chłopakami w jego wieku, gdyby nie córka pana Gartnera pewnie nie miałby tu żadnych znajomych. Jego kumple zostali przecież tam, gdzie jego rodzice i nie można było powiedzieć, że zaakceptowali fakt iż Ryan mieszka teraz wśród ludzi, których oni nie darzą sympatią. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko stanął na nogi znów wrócił do swojego 'domu', czyli na Brooklyn. Musiało minąć sporo czasu zanim zdecydował się na kupno domu właśnie w Wisteria Lane i nie można było powiedzieć, że była to jego własna decyzja. W dużej mierze wpływ na to miała jego narzeczona. Drugie podejście do tej części miasta było jednak bardziej udane, niż poprzednie, być może przez inne nastawienie Lewisa. Przestał uważać, że nie pasuje do ludzi tutaj, jego wiara w siebie znacznie wzrosła na przestrzeni tych kilku lat.
    Na dzisiejszy mecz przyszykował sobie nawet kilka piw. Na stole leżał karton z parującą pizzą. Zoey wyszła z koleżankami a sprawy potoczyły się tak, że do niego miał wpaść jeden z sąsiadów.

    Ryan

    OdpowiedzUsuń
  35. Samantha nigdy wcześniej nie była na tego typu imprezie więc nie wiedziała jak się zachowywać ani jak się ubrać. Ostatecznie postawiła na jasną i prostą koktajlową sukienkę i buty na niewysokim obcasie. Wzięła jeszcze butelkę dobrego wina i poszła do domu sąsiada, który już witał wszystkich w progu. Kiedy przyszła pora na nią pocałowała go na przywitanie w policzek i wręczyła butelkę.
    -Niezła frekwencja - przyznała patrząc na grono nieznajomych w ogrodzie.

    OdpowiedzUsuń
  36. Charlie bawił się w najlepsze. Próbował nie myśleć o facecie, który siedział przy barze z jakąś laską. Ale jednak, co jakiś czas, spoglądał w jego stronę, zastanawiając się, co teraz robi, czemu tam siedzi, dlaczego nie pomęczy go znowu z tym "kochanie". Tak, to było straszne.
    Ale dobra, po co się tym przejmować, jutro będzie lepiej, prawda?
    Potańczył jeszcze przez chwilę, a potem wrócił do baru, gdzie zamówił kolejną podwójną whisky. Swoją ulubioną, co można było już wywnioskować bez problemów.
    Znów spojrzał na Eliotta i, o zgrozo, uśmiechnął się do niego. Brrr.

    OdpowiedzUsuń
  37. Och, czyżby jakieś ukłucie zazdrości gdzieś w środku, Charles? - jakiś cichy głosik zdawał się wiedzieć więcej, aniżeli sam Charlie. Prychnął cicho. Wypił swój trunek do końca, a potem podszedł do Eliotta.
    - Za pięć minut na zewnątrz - szepnął mu na ucho, pochylając się nad nim i uśmiechając się kącikiem ust. Sam ruszył do wyjścia, ginąć w kolorowych światłach i tłumie bawiących się ludzi.
    Stanął przy ulicy. Schował ręce w kieszeniach spodni, a głowę uniósł ku górze, patrząc na niebo. Było już ciemno i chłodno, ale alkohol i taniec zrobiły swoje, więc jemu było ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  38. - Noc się jeszcze nie skończyła - poinformował go z tajemniczym uśmiechem.
    Trudno było orzec, czy nadal jest zły za tamten pocałunek, czy też nie. Ciężko było wyczytać prawdziwe intencje Charlie'ego.
    Kiedy Eliott przyłożył papierosa do ust, Charlie zabrał mu go i sam się zaciągnął. No, i jest jeszcze lepiej, niż było.
    Wyciągnął rękę przed siebie i przywołał taksówkę.
    - Mam nadzieję, że nie wymiękasz - uśmiechnął się do niego wrednie, wsiadając do samochodu.

    [co by im tu wymyślić takie awrrr...]

    OdpowiedzUsuń
  39. [no ok, ale jaki? bo ja już nie wiem, co mam pisać...]

    Charlie podał adres kierowcy a potem spojrzał przez okno. No zapowiadało się ciekawie.
    Przejechali na drugą stronę Manhattanu i zatrzymali się przed jakimś budynkiem. Person zapłacił za przejazd, a potem skierował się do schodków, prowadzących na dół.
    Wkrótce znaleźli się w klubie, który znajdował się pod ziemią. Nawet ładny wystrój tu mieli, czyli ściany z cegły i tak dalej. Było ciemno, nie licząc kolorowych świateł i neonów przy barach. W sumie klub, jak klub. Mogą tu robić to samo, co w poprzednim.

    OdpowiedzUsuń
  40. [może następny przystanek to gay club? XDDD]

    Charlie również miał ochotę się zabawić. Może nie koniecznie sponiewierać alkoholem, bo wolał jako tako kontaktować, kiedy bawił się z tym kretynem (nigdy nic nie wiadomo, no nie?).
    - I wanna scream and shout and let it all out! - zaśpiewał wraz z kolesiem, który to śpiewał na płycie, puszczanej przez DJa. Uśmiechnął się do Eliotta. - Idziemy na parkiet, czy pijesz jeszcze? - zapytał, kiedy sam odłożył szklaneczkę z whisky.
    Jak pije whisky, to nie pił niczego więcej. Nie chciał mieszać. Aczkolwiek piwo to nadal piwo. Z tym, że on za piwem jakoś niespecjalnie przepadał.

    OdpowiedzUsuń
  41. [ok, niech jeszcze poeksperymentują z narkotykami i kac moralny gotowy, trololo :D]

    Charlie zaśmiał się.
    - W takim razie zostanę tu jeszcze - dopił swój alkohol do końca, a potem wskoczył na parkiet. Oczywiście, że obserwował, czy ten kretyn przypadkiem nie wychodzi. Dzisiejszą noc zamierzał całą spędzić z nim. Może się dowie czegoś ciekawego, czegoś wstydliwego, czegoś, co będzie mógł potem wykorzystać.
    ...może znów się pocałują...
    Ciiiicho! Dobra, siad, kurwa. Spokojnie.
    Puścił oczko do jakieś dziewczyny, a potem wrócił do Eliotta.
    - Dobra, niech ci będzie, zmykamy stąd.
    Charlie wyrównał rachunek w barze, po czym wyszedł na ulicę.
    - Dobra, gdzie teraz? - zapytał przywołując taksówkę.
    Przy okazji pozwiedzają sobie teren.
    Och, ale kto by pomyślał, że pomylą się w nazwie ulicy i wypłyną na nieznane wody...

    OdpowiedzUsuń
  42. Wzruszył ramionami. A kogo to obchodziło, gdzie są? nie byli w domu, to się liczyło.
    Okolica rzeczywiście mu nie znana, ale co tam, lubił nowe miejsca, nowych ludzi, nowe doświadczenia. Generalnie był bardzo otwartym człowiekiem, więc...
    - E tam, zapytać. Może okaże się to naszym ulubionym klubem?
    Ugryzł się w język za późno. NASZ. Boże, co to się dzieje...
    Weszli do środka jak gdyby nigdy nic. Spoko muzyka, kolorowe światła jak poprzednio. Charlie odruchowo zaczął poruszać głową w rytm muzyki, sączącej się z głośników. Nie zauważył jeszcze, że w tym klubie są sami faceci.
    - Ej no, jest spoko, chodź, idziemy się czegoś napić i idziemy na parkiet.

    [marycha też xd ale ja w głowie miałam wizję jakiejś tabletki, jak jeden ma ją na języku, a drugi przez pocałunek ją przejmuje... boże, muszę iść spać. jak cię demoralizuję, to mi powiedz XD]

    OdpowiedzUsuń
  43. [a, to ok xdd w takim razie zaczynamy zabawę ;)]

    Charlie spojrzał podejrzliwie na mężczyznę, a potem wzruszył ramionami. Napił się tego drinka, stukając swoją szklanką o szklankę Eliotta.
    Dopiero przy którymś łyku coś zauważył. Coś było nie tak...
    - Ej. Jaka jest szansa, że w jednym klubie są sami faceci, bo laski jeszcze nie przyszły...?
    Naprawdę starał się nie myśleć o tym, że są w klubie dla gejów. Naprawdę. Aczkolwiek mężczyźni bez koszulek, mężczyźni całujący się i tęczowa flaga nad barem mówiła co innego.

    OdpowiedzUsuń
  44. Rozejrzał się szybko, dokładnie, jeszcze raz. Może coś przeoczył. Ale nie. Wszystko układało się w jedną całość. Byli w gay clubie.
    - Em... Taak, to jest to, o czym myślisz...
    Charlie spiął się, kiedy dostrzegł paru mężczyzn, którzy patrzyli na niego, jakby chcieli go rozebrać. Okej, pochlebiało mu to i tak dalej i w ogóle, ale... No cóż...
    Nagle podszedł do nich jakiś facet. Wręczył im jednego skręta i parę tabletek niewiadomego pochodzenia. Charlie wykrzywił usta w uśmiechu, słysząc, że to jest za darmo, bo on i Eliott to takie przystojniaki i w ogóle.
    Charlie spojrzał krytycznie na narkotyki. Dopił drinka do końca.
    - To co, kochanie, zostajemy tu na chwilę?
    I już nie mógł wytrzymać; zaczął się głośno śmiać. Aż miał łzy w kącikach oczu.

    OdpowiedzUsuń
  45. Przynajmniej to wypowiedział.
    Charlie o mało zawału nie dostał, widząc tego kolesia. Dobra, może i Person był przystojnym chłopakiem, w końcu był wysoki, dobrze zbudowany, miał niebieskie oczy i blond włosy, ale... Ach, nie było co go winić, że chciał spróbować.
    Raz kozie śmierć - pomyślał Charlie i pocałował Eliotta.
    Jezu, najgorsze było to, że mu się to cholernie podobało. Ba, nawet wsunął palce w jego włosy. W dłoni ściskał skręta. Chyba złamie dzisiaj swoje zasady i zapali, bo tego było za dużo.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Taak, lepiej go nie denerwować - dodał Charlie. nie wiedział, co ma zrobić z rękoma, więc jedną położył blisko krocza kolegi. Dobra, może to nie było do końca dobre posunięcie, ale... przynajmniej facet się odwalił. - Dobra - Charlie czym prędzej wziął od niego swoje ręce. - Wybacz za... no... to - mruknął. - Podwójną szkocką, szybko - powiedział do barmana. - I kawałek ognia - dodał, patrząc na skręta. Będą musieli się podzielić.
    Odpalił i przez chwilę się wahał.
    - Może chcesz pierwszy?
    Nie chodziło o to, że się bał, tylko o to, że zaraz złamie swoje zasady.

    OdpowiedzUsuń
  47. - Daj mi się zastanowić... Wizja tego, że jestem atrakcyjny dla gejów jest całkiem przyjemna. Aczkolwiek jednak wolałbym iść w ustronne miejsce... Albo nie. Zostańmy tutaj - zarządził, pijąc szybko whisky, które zamówił. - Jeszcze raz to samo - zwrócił się do bramana, który puścił mu oczko. - Yyy... - spojrzał na Eliotta i jakby znalazł się bliżej niego niż poprzednio. - Dobra, pal. Mamy tu jeszcze jakieś inne... zabawki - spojrzał na tabletki w swojej dłoni, które były schowane w malutkim woreczku.

    OdpowiedzUsuń
  48. - Samolociku? A chcesz w twarz? - prychnął.
    Hm... ale sobie teraz plan umyślił, hoho! Uśmiechnął się i pochylił się nad skrętem. Wziął go do ust i zaciągnął się.
    Dobra, plan bycia pociągającym i seksownym poszedł w pizdu, kiedy dym podrażnił gardło i płuca Charlie'ego, który zaczął kaszleć, a w jego oczach pojawiły się łezki.
    - Kur - nawet nie dokończył przez ten kaszel. - Matko kochana... - zrobił parę wdechów. - Dobra, już mi lepiej. Brrr. Jeszcze raz - tym razem zrobił to jeszcze wolniej niż poprzednio. Po chwili już ze spokojem wypuszczał z płuc tym.
    - Łoohoho - zakręciło mu się w głowie, więc odruchowo złapał się ramienia Eliotta.

    OdpowiedzUsuń
  49. Głośna, muzyka, alkohol, dym papierosowy, maryśka... Taak, nic więc dziwnego, że Charlie pochylił się nad Eliottem i znów go pocałował. Nieśmiało dotknął językiem jego języka, przejmując tę tabletkę. Trudno, najwyżej trzeba będzie go zbierać potem z podłogi, a ojciec go wydziedziczy za takie wybryki. Ale teraz to nie było ważne.
    Eliott siedział, a Charlie stał, więc blondyn znalazł sobie miejsce między jego nogami, cały czas go całując, chociaż tabletka już dawno znajdowała się w jego brzuchu.

    OdpowiedzUsuń
  50. Pokój? Na piętrze? O matko kochana, taki z łóżkiem, ścianami, dywanami, parapetami i wszystkim, gdzie można było uprawiać seks? O ludzie kochani... Chwila. Przecież mogli w tym pokoju wypalić skręta do końca i zarzuć tabletki, które im zostały... Hm, dobry plan. Ale on tego nigdy mu nie przyzna.
    Charlie spojrzał jedynie na numer pokoju, po czym ruszył w stronę schodów. Trochę się poobijał od tańczących, w końcu wypił już tyle, plus maryśka no i tableteczka niedługo zacznie działać.
    Ale na górę wszedł bez problemów. Stanął pod drzwiami i spojrzał na Eliotta.
    - Chcesz mnie przelecieć? - zapytał wprost, uśmiechając się tym swoim uśmiechem kącikiem ust. Skrzyżował ręce na piersiach, opierając się o ścianę.

    OdpowiedzUsuń
  51. O matko, gdzie z tymi łapaaami?! - krzyczał sobie Charlie w myślach, ale nic nie zrobił. Uśmiechnął się do niego jedynie.
    - Możesz mi się odpłacić za to, że ci ukradłem. Możesz również z języka.
    Hamulce poszły w pizdu. Rozum mógł krzyczeć, ale Charlie nie powstrzymywał się już. Bo i po co? Przecież tego chciał.
    W końcu dostali się do pokoju. Person od razu opadł na łóżko, szczęśliwy, że nie musi już nigdzie łazić. Rozłożył ramiona i spojrzał w sufit. Tutaj przynajmniej nikt ich nie zobaczy. Chyba, że pokoje mają kamery, to trochę gorzej.
    - No, chodź tu - powiedział, nie odwracając wzroku od jakże cudownego, białego sufitu.

    OdpowiedzUsuń
  52. - Nie wiem, po prostu - wzruszył ramionami i uśmiechnął się do siebie.
    Kiedy KOLEGA położył się obok, Charlie uniósł się na łokciach i spojrzał na niego.
    - Tej, a jak to są pigułki gwałtu i zaraz tutaj przylecą jacyś harlejowcy, by zrobić nam krzywdę? - zagadnął, chociaż wcale nie miał ochoty uciekać. No, to pewnie przez te narkotyki.
    Zamiast tego otworzył japę i wystawił jęzor, żeby Eliott mógł nałożyć na niego tabletkę.

    OdpowiedzUsuń
  53. Hm... no w sumie coś było w tym, że mają klucze, że mogli się zamknąć... ale skąd pewność, że właściciele nie mają dodatkowego? Na pewno mają dodatkowy. Z drugiej strony, kto by się teraz tym przejmował?
    Charlie odwzajemnił pocałunek, ze zgrozą stwierdzając, że cholernie mu się to podoba. No i w dodatku jego spodnie robiły się powoli nieco z ciasne. Nie przerwał jednak pieszczoty; ba, wsunął dłoń pod jego koszulkę i dotknął jego torsu. Przeszły go dreszcze, ale te przyjemne.

    OdpowiedzUsuń
  54. Nic mu na to nie odpowiedział. Nie musiał. Po prostu znów go pocałował, jednocześnie kładąc się na materacu i ciągnąc go za sobą. Jego dłonie dotykały go powoli i spokojnie, jakby badając "obce" ciało. W końcu pierwszy raz był z facetem i tak dalej, było zupełnie inaczej. Nie było piersi, tali i tak dalej,aczkolwiek była boska klata. I to mu się podobało.
    - To chyba przez te tabletki - wymruczał, kiedy podciągał koszulkę Elitta do góry, aby się jej pozbyć.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Och, może - zamruczał, odchylając głowę do tyłu. - A ty już wcześniej z chłopakiem...? - zapytał po chwili. Szybko zdjął z siebie swoją koszulkę, ukazując parę tatałażów.
    Charlie głaskał go po ramionach i łopatkach. Robił to wszystko powoli, opuszkami palców i uśmiechał się leciutko do siebie.
    Znów go pocałował, wsuwając palce w jego czarne włosy.

    OdpowiedzUsuń
  56. - Aaa... po pijaku...
    Czyli jak teraz. Czyli spoko.
    Charlie niepewnie odpiął mu spodnie, a potem powoli zaczął je zsuwać. Ano, przecież hamulce poszły się je... poszły w pizdu, więc się nie przejmował niczym. Uniósł lekko biodra, ocierając się o jego. Przez jego ciało znów przeszły dreszcze. Teraz spodnie naprawdę zdawały się być za ciasne.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Nadal cię nie lubię - mruknął cicho. Jego serce waliło jak szalone, a ciało czekało na przyjemności. - Dalej - ponaglił go, gryząc go lekko w ucho, a potem znów całując w usta.
    Dłońmi znów go dotykał po ciele, upewniając się, że obaj są nadzy. Byli.

    OdpowiedzUsuń
  58. Spojrzał na niego grobowo, kiedy ten wspomniał o jakiś facecie, który miałby go zgwałcić czy coś. Prychnął coś pod nosem, ale zaraz po tym jego twarz wykrzywiła się w geście przyjemności. Uniósł lekko klatkę piersiową, wstrzymując na chwilę oddech. Potem uśmiechnął się do siebie i znów na niego spojrzał. Złapał go za kark i pocałował. No, dość tego gadania, przejdźmy do czynów i te sprawy.
    Charlie podłapał parę chwytów od niego; też go dotknął, tylko zrobił to bardziej nieśmiało.

    OdpowiedzUsuń
  59. Jęknął cicho, ale zaraz potem zacisnął usta. Przecież nie będzie mu teraz robił satysfakcji. Aczkolwiek teraz to nie miało znaczenia, nie w tej sytuacji.
    - Nie, Grunger - jęknął Charlie. - Zróbmy to - poprosił, spoglądając na niego. Był czerwony na twarzy. Awww, rumienił się!

    OdpowiedzUsuń
  60. [ja to mam szczęście :D jak odejdę na chwilę i wrócę i odświeżam stronę, to mam odpis XD]

    - Zamknij się - jęknął znów, lekko pacnął go w ramię, a potem znów zamknął oczy. Dziwne uczucie, ale bardzo przyjemnie. Jego wolna dłoń powędrowała do swojego krocza. Dotknął siebie, wyginając lekko plecy.
    Charlie stwierdził, że Eliott naprawdę go nienawidzi. Albo się z nim dręczył albo już sam nie wiedział, co. O, albo już wiedział. Eliott się martwił, że będzie go boleć, dlatego teraz go przygotowywał. To było słodkie! I podniecające.

    OdpowiedzUsuń
  61. Charlie chciał go wyśmiać w pierwszej chwili. Ale w drugiej uznał to za dość podniecające, więc czemu nie, prawda?
    Z lekko drżącymi rękami nałożył mu gumkę, a potem z powrotem się położył. Troszkę się bał, ale wiedział, że przez alkohol i narkotyki nie będzie czuł bólu, więc na co tu czekać?
    Uśmiechnął się do niego zachęcająco z błyskiem w oku.

    OdpowiedzUsuń
  62. Jęknął cicho, zaciskając pięści na pościeli. Odchylił nieco głowę do tyłu. Dziwnie się poczuł, naprawdę. Dotychczas uprawiał seks tylko z kobietami i to on zawsze był na górze, wiadomo. A teraz nie dość, że był zdominowany to jeszcze z facetem. Ale generalnie przeszkadzało mu to. W ogóle. Ba, podobało mu się to.
    Przyciągnął go do siebie i pocałował namiętnie, kładąc dłonie na jego barkach.

    OdpowiedzUsuń
  63. Och, za te określenie Charlie na pewno zarąbałby mu w łeb. Ale na razie... Na razie jęczał z przyjemności, drapiąc go po plecach.
    Może rzeczywiście teraz nie był taki dumny i w ogóle... teraz się poddawał jemu i było mu z tym dobrze.
    Jego jęki powinny utwierdzić Eliotta w przekonaniu, że dobrze mu idzie.

    OdpowiedzUsuń
  64. Charlie doszedł w tym samym momencie. Nie przyzwyczajony do tego typu pieszczot, to co zrobisz. Miał ochotę na więcej. Niekoniecznie teraz, ale wkrótce.
    Poczekajmy do rana, może zmieni zdanie, bo nigdy nic nie wiadomo, prawda? No właśnie.
    Na razie oddychał szybko, szczęśliwy i zadowolony. Uśmiechnął się lekko.
    - Chyba będziemy musieli to powtórzyć - powiedział po chwili ciszy.
    I jak on miał po tym wszystkim, co dzisiaj przeżył, wrócić do domu? No jak?

    [branoc! :)]

    OdpowiedzUsuń
  65. - Taak, to z pewnością - uśmiechnął się, spoglądając na niego. Po chwili okrył się kołdrą, odwrócił na bok, tyłem do niego i zamknął oczy. Co prawda powinien wrócić do domu, ale wątpił, że da radę utrzymać się na nogach, a co dopiero wejść po cichu do domu, nie budząc ojca i tej durnej baby. - Dobranoc, Grunger.

    OdpowiedzUsuń
  66. [podoba mi się twoje myślenie XD]

    Charlie spał sobie bardzo smacznie i wygodnie. Śnił mu się Eliott (hoho, ciekawe dlaczego). Generalnie rano też byłoby spoko, gdyby nie fakt, że oprócz niego i Eliotta, w łóżku było jeszcze dwóch innych facetów.
    Charlie podniósł się do pozycji siedzącej, przerażony jak nigdy wcześniej.
    - Obudź się - warknął koledze na ucho, trącając go ramieniem.

    OdpowiedzUsuń
  67. Charlie wolał nie wiedzieć. Charlie wolał spierdalać jak najszybciej się dało. Ot co.
    Szybko wstał, szukając swoich bokserek, spodni, koszulki i całej reszty garderoby. Poszło szybko.
    - Zbieraj się - rzucił w Eliotta jego spodniami. - Mamy... pociąg. Właśnie, pociąg. Musimy jechać, sam wiesz gdzie - o nic nie pytał, bo wyjdzie jeszcze gorzej, a tego nie chciał, ot co.

    OdpowiedzUsuń
  68. Cóż, Eliotti Charlie skopaliby im dupy, ale wiesz, jak nie wiesz? nigdy nic nie wiadomo, lepiej odejść, uciec i zostawić to za sobą.
    W końcu wyszli na zewnątrz. Charlie rzucił kasą na ladę oczywiście przed wyjściem.
    - Boże, nigdy więcej - zarzucił kaptur na łeb i ruszył przed siebie. - Trzeba poszukać taksówki i wracać do domu. Muszę się wykąpać - dodał, czując alkohol i dym papierosowy na sobie.

    OdpowiedzUsuń
  69. - No mówiłem ci, że właściciele mają dodatkowe klucze. Nie było dla nich problemem wziąć je bez pytania albo z pytaniem i przyjść. Ale nie rozkminijamy o tym. Pić mi się chce - wszedł do jakiegoś spożywczaka i kupił butelkę wody. - Dobrze, że nas nie okradli. Nie chciałbym tam wracać - wzdrygnął się, otwierając butelkę. - Chcesz?

    OdpowiedzUsuń
  70. Charlie spojrzał przerażony na gazetę. Nie było dobrze. Ba, było tragicznie!
    Hm, ale jednak plus był. Jaki? Jego zacna macocha się od niego odwali, kiedy to zobaczy. No, alleluja i do przodu. Trzeba widzieć pozytywy. Może dlatego nawet tego nie skomentował.
    - To co? Jedziesz na próbę? - zapytał, wyciągając rękę po taksówkę.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Nie wiem - wzruszył ramionami.
    Całą drogę patrzył przez okno. Pamiętał, co się działo. Pamiętał, że przespał się z Eliottem. Ale nie pamiętał, że powiedział, iż chce to powtórzyć. To przez narkotyki i alkohol. Ale teraz był pewny, że więcej narkotyków do ust nie weźmie.
    Wysiadł z taksówki i spojrzał na k o l e g ę.
    - Więc do zobaczenia - odwrócił się do niego tyłem i poszedł w stronę swojego domu. Na chwilę się zatrzymał i spojrzał na niego przez ramię. - Dobrze się bawiłem tej nocy.

    OdpowiedzUsuń
  72. [dobra xd w sumie na blogu jej nie ma, trololo xd chcesz nią być? ja na razie zacznę z nią coś xd]

    Charlie wszedł do domu bardzo cicho, bo najdrobniejszy hałas strasznie bolał. Kac nie tylko fizyczny, ale też i moralny, nie dawał o sobie zapomnieć. Chłopak od razu skierował się do kuchni, w której włączył ekspres do kawy. Oparł się o szafkę, a dopiero po chwili poszukał aspiryny. Gdzieś powinna być...
    - Charlie, w końcu jesteś.
    Znienawidzony głos. Niestety, był prawdziwy. Cholera.
    - Cześć... trochę zabalowałem...
    - Właśnie widziałam - rzuciła gazetą o stół. - Co to ma być?!
    - Gazeta...? - spróbował zgadnąć.
    - Nie rób z siebie debila - warknęła Christina.
    - A, mówisz o tym - zauważył inteligentnie Charles i uśmiechnął się pod nosem. - A takie tam.
    - Jesteś gejem?!
    - Gej, lesbijka, bi... po co od razu szufladkować - Charlie czerpał ogromną satysfakcję z tej całej sytuacji. Miodzio po prostu.

    [albo kontynuuj albo przejdźmy może do wieczora jak się gdzieś spotykają czy co tam chcesz :D wybór pozostawiam tobie xd]

    OdpowiedzUsuń
  73. Charlie zainteresował się tym, kto przyszedł, więc wyjrzał na korytarz. Uśmiechnął się do siebie wrednie. No, może teraz macocha w końcu przestanie go podrywać.
    - Wejdź, skarbie - powiedział od razu, łapiąc go za rękę i wciągając do środka. - Kawki? - objął go w pasie, przyciągając do siebie.
    Christina była cała czerwona na twarzy ze złości, ale to tylko jej problem, prawda? No. Prychnęła jedynie i poszła do salonu. Zapewne obmyślała krwawą zemstę.

    OdpowiedzUsuń
  74. Kiedy wyszła, Charlie puścił go i poszedł do kuchni.
    - Jest zazdrosna. Od początku próbuje mnie poderwać. Wiem, chore, skoro jest żoną mojego ojca - westchnął cicho. - Stało się coś, że przyszedłeś? Te typki się do ciebie odzywają? - zagadnął, biorąc kubek kawy do rąk.

    OdpowiedzUsuń
  75. - Tak, spodziewaj się nagłych wypadków i tak dalej - zaśmiał się, a potem sięgnął do kieszeni. Rzeczywiście, nie miał czegoś. - Znalazłeś mój dowód? - zapytał, ponownie do niego podchodząc.

    OdpowiedzUsuń
  76. - Próbowałem, jasne, że próbowałem - prychnął. - Ale on mnie nie chciał słuchać - napił się kawki i podał mu kubek. Potem zabrał swój dowód. - Dzięki. Ciekawe, co on tam robił - uśmiechnął się.
    O ludzie kochani, właśnie miał ochotę go pocałować.

    OdpowiedzUsuń
  77. - Hm... dobry plan - stwierdził, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość, żeby przypadkiem się na niego nie rzucić czy coś. - Musiałbym znaleźć kogoś starszego i szanowanego, kogo zdania mój ojciec nie zbagatelizuje... - zamyślił się. - Może potem mi coś wpadnie do głowy. A my co? Robimy coś dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń
  78. - Ja też nie mam ochoty na żadne imprezy - aż się wzdrygnął. - Rozumiem, że nie mam ci przeszkadzać? - zagadnął jak gdyby nigdy nic.
    Właściwie to chętnie by z nim pojechał. A co ma siedzieć tutaj w domu. Nikt do niego nie przyjdzie, a ma siedzieć sam? Mowy nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  79. - Kopciuszku? - prychnął. - Chciałbyś. Chodź już - odłożył kawę i zaprowadził go do wyjścia. Nie powiedział nic. Po prostu wyszedł. - Dobra, ja nadal chyba jestem pijany, więc nie prowadzę. A co z tobą?

    OdpowiedzUsuń
  80. - Dobra, idź.
    Charlie poszedł za nim, zostawiając macochę samą, która jeszcze długo obserwowała ich z okna.
    - Soł, nie zabijecie mnie przypadkiem, co? - zagadnąl, chowając łapki w kieszeniach spodni.

    [wybacz, że tak późno, myślałam, że ci odpisałam xd poza tym - remont -.-]

    OdpowiedzUsuń
  81. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  82. [bardzo chętnie:) co powiesz na spotkanie w jakimś pobliskim sklepie, gdzie paparazzi nie dają spokoju Twojej postaci?]

    Josephine.

    OdpowiedzUsuń
  83. Pogoda w tym dniu wyjątkowo nie sprzyjała. Wykorzystując fakt, że Ellie [córeczka] nie może liczyć na wyprawę na plac zabaw postanowiłam zabrać ją ze sobą na zakupy. Rzadko to robię, bo Mała uwielbia wykorzystując moją nieuwagę wsadzać mi różne rzeczy, do koszyka. Po ostatnich wspólnych zakupach wróciłam z nieplanowaną paczką żelków, puszką makreli i opakowaniem parówek.
    Po wejściu do sklepu Ellie od razu pobiegła gdzieś nie zwracając uwagi na nikogo. Na nic zdały się moje prośby, żeby trzymała się blisko mnie. Mijając półki z przyprawami usłyszałam, że podbiega do mnie cała zaaferowana krzycząc "Mamoooo! Zobacz na tego Pana, on jest jakiś dziwny. Boję się go!". Mała schowała się za moimi nogami, a ja czując spojrzenie "tego Pana" odwróciłam się w jego kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  84. Charlie westchnął ciężko, ale nie cofnął się. Niech szopka trwa, a co tam, prawda? No właśnie.
    W końcu dotarli do jego domu. Już chciał się zapytać, czy nie będzie nikomu przeszkadzać, ale przecież będzie się tym przejmował, ot co.
    - No dobra, prowadź, wielka gwiazdo.

    OdpowiedzUsuń
  85. -Dziękuję, dziękuję - ukłoniła się teatralnie. Ale jakie tam ładnie... wyglądała zupełnie zwyczajnie. W sumie nawet gorzej niż czasem.
    -No cóż tak to jest jak urządzasz imprezę. Zawsze musisz się liczyć z tym, że będą jacyś nieproszeni goście - uśmiechnęła się i ruszyła razem z nim do ogrodu.
    -Hmmm... w sumie może być jakieś dobre wino. Ten alkohol jest dobry na każdą okazję - ustała przy "szwedzkim stole" gdzie były różne sałatki i inne przystawki przyniesione przez gospodynie z sąsiedztwa. Aż jej było głupio, że przyniosła tylko butelkę alkoholu. No ale przecież potrafiła ugotować tylko zupkę z proszku!

    OdpowiedzUsuń
  86. - Aha, okej - odpowiedział jedynie, wchodząc do środka. - Będziesz grał? Śpiewał? Tańczył?
    Widok Elliota, który tańczy... bezcenny widok. Aczkolwiek dobrze mu szło wczoraj z tymi laskami i tak dalej, soł...
    Spojrzał na niego nagle i uśmiechnął się, przypominając sobie dzisiejszą noc.

    OdpowiedzUsuń
  87. - Aaa, rozumiem. Fajna fucha - wzruszył ramionami, maskując tym swój podziw dla niego. Aczkolwiek sam Charlie studiował medycynę! To też się liczyło, ot co!
    No. Weszli do środka i tak dalej.
    - Galerię? Sztuki czy jaką? - uniósł brew, spoglądając na niego uważnie.

    OdpowiedzUsuń