poniedziałek, 9 września 2013

Live fast, die young.



♦Samantha Miller
♦Trzydziestoletnia emerytowana modelka,
obecnie zajmuje się inwestycjami na giełdzie
♦Nowa twarz na Wisteria Lane
♦Gościnnie występuje w programach
telewizyjnych i reklamach
♦Planuje otworzyć własną firmę
♦Niezamężna
♦Bezdzietna
♦Podejrzewana o zabicie byłego męża
♦Nie ma rodziny, przyjaciół ani terapeuty,
z którym gadałaby codziennie po dwie godziny
przez telefon
♦Ale i tak jest niestabilna emocjonalnie
♦Wbrew powszechnej opinii suki jest przyjazna
i radosna.Spontaniczna i nieprzewidywalna.







Nikt nie wróżył jej wielkiej kariery
w świecie mody. Sam urodziła się w
prowincjonalnym miasteczku, gdzie
nie było żadnych perspektyw. Nic więc
dziwnego, że w wieku piętnastu lat uciekła
do Nowego Jorku. Normalne dziecko
w jej sytuacji zginęłoby w wielkim
mieście ale nie ona. Zawsze była
typem wojowniczki więc dała radę.
Nie było łatwo ale żyła z dorywczych
prac. Kiedy miała siedemnaście lat została
zauważona w centrum handlowym
przez właścicielkę agencji
modelek. Marissa - to ona była
jej guru i otworzyła przed dziewczyną
drzwi do zupełnie nowego życia
pełnego ciekawych ludzi,
przyjęć i pięknych ubrań.





Mając niespełna dwadzieścia lat wyszła za
dobrze zapowiadającego się biznesmana -
Johna Stevensa. Ich małżeństwo zaczęło
się rozpadać po niecałym roku. Ich kariery
za bardzo się ze sobą gryzły i nie mieli dla
siebie czasu, a John nawet nie starał się
ukrywać swoich romansów. Został
znaleziony martwy w apartamencie, który
wynajmował dla kochanki w dniu, w którym
Sam miała dostać papiery rozwodowe.
Sprawa była dosyć głośna i większość
podejrzewała właśnie ją o zabicie męża.
Nic na nią nie znaleźli, a kobieta do dziś
komentuje ten incydent rozbawiona:
"Johna zabijało zbytnie zamiłowanie
do dziwek i whiskey, a ostatecznie
dobiło go małżeństwo ze swoją ukochaną
pracą."




Oprócz świetnego radzenia sobie w branży
mody zasłynęła również z licznych skandali
z czasów młodości i głośnych romansów.
Wbrew pogłoskom żadnego skandalu
nie wywołała specjalnie. Zmęczona tempem
swojej kariery kilka miesięcy temu
postanowiła odejść na "emeryturę" i kupiła
największą posiadłość na Wisteria Lane.
Chce ułożyć sobie normalne, stabilne
życie ze stałymi sąsiadami, sobotnimi
plotkami przy kawie i cichym zauroczeniem
w połowę młodszym ogrodniku. W dniu
przeprowadzki kupiła sobie szczeniaka
King Charles Spaniela. W ogóle nie
zorganizowała przeprowadzki, jak zwykle
zrobiła to spontaniczne więc póki co
ma w domu tylko zabytkowy fortepian
z poprzedniego mieszkania,
rozwalającą się ale wygodną kanapę
i walizkę z ubraniami.


[Witam wszystkich ponownie i ponawiam zaproszenie do wątków i powiązań, ja nie gryzę :). Twarzy użyczyła Marion Cotillard]

12 komentarzy:

  1. [okej ;D
    pomysł mam taki, że skoro ona nie ma przyjaciół, rodziny i terapeuty, to może po prostu wygada się Charlie'emu? spotkają się (standardowo) w jakimś pubie czy coś, on się może do niej przysiąść, przywitać się z sąsiadką, postawić jej drinka, mogą pogadać, a reszta wyjdzie w praniu :)
    niestety, na nic lepszego mnie nie stać...]

    Charlie.

    OdpowiedzUsuń
  2. [chciałam zaproponować, że już by się mogli znać, ale za duża różnica wieku między nimi jest, więc nijak mi to pasuje...
    mogą się upić i porozmawiać o jakże trudnym życiu bla bla bla :D zaczniesz?]

    OdpowiedzUsuń
  3. (chyba na garden party u elliota xD )

    OdpowiedzUsuń
  4. Pogoda była ciepła jak na tą porę roku. Jako że chciałem skorzystać z tych ostatnich ciepłych dni tegorocznej jesieni postanowilem urządzić małe garden party.
    Dlatego też zaprosiłem swoich znajomych i kilka osób z sąsiedztwa. Impreza miała odbyć się w piątek popoludniu. Z racji tego że większość osób rano pracuje.
    Razem z misha zakupilismy jakiś prowiant i alkohol. Chciałem aby niczego gościom nie zabrakło. Około godziny osiemnastej ludzie zaczeli się schodzic. Usmiechalem się szeroko do każdego. Z każdym zamienilem parę słów. Zaraz jednak biegalem witać kolejnych przybylych.
    - witam w moich skromnych progach- powitalem samanthe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Charlie lubił dobre imprezy. Najlepiej duże, z głośną muzyką i ogromną ilością alkoholu. Ale dzisiaj zmienił plany. Dzisiaj wybrał się do baru, gdzie jedynie co, to mógł pograć w lotki lub bilard. Nie, nie przeszkadzało mu to. Usiądzie sobie przy barze, napije się, może spotka kogoś ciekawego i tak dalej, pogadają sobie, a potem wróci do domu jak człowiek. No, taki był plan. Ciekawe, ile z tego planu będzie odhaczone.
    Usiadł na krzesełku, zamówił swoją ulubioną whisky i dopiero teraz się rozejrzał. Gdzieś dalej dostrzegł znajomą osobę. Hm, znajomą, widział ją może dopiero jakiś trzeci raz w życiu, bo ta kobieta dopiero się tutaj przeprowadziła. Od razu ją rozpoznał, widząc ją pierwszy raz przy ciężarówce przeprowadzkowej - modelka. TA modelka. No jasne, że ją znał. Jako dzieciak bardzo mu się podobała. Ba, chciał się jej oświadczyć!
    Po chwili zastanowienia w końcu ruszył tyłek i podszedł do niej.
    - Mogę postawić ci drinka? - zagadnął, siadając obok niej. Uśmiechnął się do niej czarująco.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Zapraszam na wątek Z Ryanem :) ]

    OdpowiedzUsuń
  7. A więc zamówił dla niej jednego z najlepszych drinków, które tutaj podawano, a także poprosił o paluszki słone. No co, zawsze dobra przekąska.
    - Charles Person - przedstawił się, podając jej dłoń. - Jesteśmy sąsiadami - dodał, uśmiechając się do niej.
    No może nie przyszedł do niej z chlebem i solą albo chociażby jakimś ciastem, jak to się powinni robić, i przywitać się, ale za to teraz przyszedł z ofertą drinka. Powinno się liczyć, ot co.

    OdpowiedzUsuń
  8. - No, no- spojrzałem na nią z podziwem- Pani Miller, jakże pani dzisiaj ładnie wygląda- uśmiechnąłem się do niej. Z resztą pięknej kobiecie to we wszystkim było ładnie i do twarzy. Nawet w przydużym dresie.
    - Rzeczywiście. Frekwencja jest spora, ale zadowalająca mnie- stwierdziłem- W sumie to miała przyjść tylko garstka ludzi, która mi się zadeklarowała, że przyjdzie, a jednak jak widać, to inni także postanowili się przyłączyć do wspólnego grillowania- zaśmiałem się cicho-Może masz ochotę napić się czegoś?- zapytałem- Mam trochę napojów bezalkoholowych, takich jak różnej maści soki owocowe, coca cola, wody smakowe- powiedziałem- Ale mamy też i sporo tych z procentami. Wiesz... piwo, wódka, gin, tonik i pewnie jeszcze coś by się znalazło, ale na tą chwilę nie pamiętam co mamy na składzie w tym zakładzie- zachichotałem.

    OdpowiedzUsuń
  9. On zamówił sobie jeszcze raz whisky. To był jego ulubiony alkohol, więc pił go jak najwięcej. Póki mu się znudzi. A na razie się nie zanosiło na takie, także...
    - Na imprezach byłem w tygodniu, co wieczór, więc dzisiaj postanowiłem na spokojnie. Poza tym, od paru dni chodzi za mną bilard. Zagrasz ze mną? - zapytał, patrząc jej prosto w oczy. Oczywiście, że nie odwracał wzroku, nie bał się ludziom patrzeć w oczy. Czasami to inni odwracali już wzrok, bo prawdopodobnie Charlie ich onieśmielał czy coś.

    OdpowiedzUsuń
  10. - mówię to co widzę a w takich kwestiach to ja nie śmiem kłamać- usmiechnalem się szeroko- możliwe że ktoś może dojść. Niech dochodzi. Ja nikomu miejsca nie odmowie. O ile nie jest moim wrogiem- zastrzeglem to od razu- w sumie gdyby nie życzliwość pan sąsiadek to z pewnością dzisiaj musielibyśmy nacieszyć się jedynie pieczomymi kielbaskami czy też odgrzewanymi hamburgerami z mikrofalowki- zachichotalem cicho. Zaraz po tym otworzyłem butelkę z winem które nalalem i jej i sobie.
    - no to w takim razie za co wzniesiemy toast?- zapytałem uśmiechając się lekko w jej kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uśmiechnął się do niej, a potem podszedł do wolnego stołu. Wziął dwa kije i jeden z nich podał sąsiadce. Potem zabrał się za przygotowywanie bil i tak dalej i tak dalej. Dawno nie grał. Musi sobie przypomnieć jak to jest.
    - Zaczynaj. Kobiety mają pierwszeństwo - ponownie się do niej uśmiechnął.
    Hazardzistą był marnym, nie grywał za pieniądze ani nic takiego, więc nawet nie proponował zakładów. Rozrywka jest rozrywką i tak dalej, prawda? No.

    OdpowiedzUsuń